Tantra – wschodnia sztuka miłości.
Tantra – mądrość joginów w służbie wielokrotnego orgazmu. Tantra, tantryzm – hinduska tradycja duchowego rozwoju oparta filozofii monistycznej, uznającej, że wszystko, co istnieje, stanowi manifestację jednego bytu. W buddyzmie system praktyk umożliwiający bezpośrednie doświadczanie natury rzeczywistości. Tantra przekazuje podobno kochankom siły kosmiczne, naturalne, umożliwiając im wielokrotne i długotrwałe przeżywanie rozkoszy.
Karo Akabal – trenerka seksualna
Co to jest seks tantryczny? Sting podobno dzięki niemu może się kochać całą noc.
Od kiedy znany muzyk Sting powiedział, że uprawia tantrę i dzięki temu potrafi kochać się przez 8 godzin non stop wszyscy pytają się o to czym jest tantra. Czy to jest prawda, że praktykując tantrę można kochać się przez wiele godzin bez zmęczenia? Sting to rzeczywiście powiedział w jednym z wywiadów, natomiast później zasypany też gradem pytań na ten temat, co on tak naprawdę miał na myśli – odpowiedział, że owszemt, powiedział coś takiego, że praktykując tantrę można przez 8 godzin uprawiać seks ale dodał potem, że pierwsze 4 godziny to jest błaganie o seks. Więc to jest taki żart, który wyjaśnia dokładnie to jakie my tak naprawdę mamy podejście do seksu i seksualności.
Bicie rekordów seksualnych
Wciąż obowiązuje takie przekonanie, że seks to jest jakiś wyczyn, dyscyplina sportowa i liczą się tutaj osiągi – czyli długość, czas trwania stosunku i wydolność naszego organizmu do bycia w stanie gotowości seksualnej. I to jest dokładnie to czym tantra nie jest. Rzeczywiście zajmując się praktyką tantry podnosimy jakość naszego życia seksualnego. Sting, rzeczywiście w popularyzacji tantry odegrał ogromną rolę, jeśli kogoś zainteresuje ten temat to z pewnością będzie to korzystne dla jego życia miłosnego i seksualnego również.
Czym jest tantra?
Tantra jest to jeden ze światopoglądów duchowych, który w odróżnieniu od światopoglądu obowiązującego w naszej części świata afirmuje i gloryfikuje seksualność człowieka. Seks w rejonach, z których pochodzi tantra czyli Indie i Tybet, gdzie tantra kształtowała się przez wiele tysięcy lat, uważany jest za formę modlitwy.
Energia seksualna jako aspekt duchowości
Tantra jest sposobem nawiązania kontaktu człowieka z czymś, co jest wyższe niż on sam. Inaczej mówiąc kochanie jest sztuką najwyższych lotów. Troska o ludzką energię seksualną i o jakość intymnej relacji z ukochaną osobą to forma duchowej aktywności. Niektórzy uważają nawet, że jest to rodzaj religii.
Tantryczne techniki seksualne
Tantra wypracowała bardzo wiele technik, które poprawiają jakość życia seksualnego oraz jakość intymnej relacji między dwiema osobami. Seks okrełśany na Zachodzie tantrycznym, jest bardzo intymny. Jest to taki rodzaj połączenia między kochankami, który sprawia że są naprawdę blisko siebie i to nie tylko na poziomie fizycznym, ale także emocjonalnym i duchowym. Dlatego uważa się, że metody tantryczne – starożytne sprzed wielu tysięcy lat, które służyły wcześniej temu, by człowiek mógł nawiązać kontakt z bóstwem, przystosowano do współczesnych realiów i oczekiwań. Te techniki mają naprawdę fantastyczny wpływ na jakość naszych intymnych relacji i są wykorzystywane przez wielu nauczycieli tantry i terapeutów tantrycznych do budowania większej bliskości między parami w związkach. Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się jak może wyglądać wasze życie seksualne zmienione przez tantrę to zachęcam gorąco do spróbowania.
Gdybyście chcieli dokładniej zgłębić temat zapraszamy TANTRA!
Tantra jest to jeden ze światopoglądów duchowych, który w odróżnieniu od światopoglądu obowiązującego w naszej części świata afirmuje i gloryfikuje seksualność człowieka. Seks w rejonach, z których pochodzi tantra czyli Indie i Tybet, gdzie tantra kształtowała się przez wiele tysięcy lat, uważany jest za formę modlitwy. Co oferuje tantra współczesnemu człowiekowi mówi trenerka seksualna - Karo Akabal
Nie wierzę – gdyby w tens sposób można bylo mieć 100 orgazmow nocnie, to cały swiat trenowałby tantrę.
To chodziło o noc polarną
To chodziło o noc polarną
To chodziło o noc polarną
jestem Tantrykiem od 8 lat i potwierdzam że można mieć 100 orgazmów i kochać się 8 a nawet 16 godzin dziennie i tu nie brakuje sił tu siły się generuje, trening jest łatwy ale wymaga cierpliwości a z czasem żyje się według pewnych zasad, człowiek staje się bardziej wyczulony, dostrzega rzeczy których wcześniej nie widział, jest to coś pięknego nie mogę wytłumaczyć to poprostu trzeba przeżyć, nagle coś co jest nie wiarygodne staje się magią, w końcu wszechświat jest pełen magii.
Chociaz podobno sa tacy, co śpia na gwoździach….
Świat praktykowałby tantrę, gdyby była bardziej znana. A znajomi mają i po 30 orgazmów 🙂 A czytaliście już najbardziej powalającą tantryczną powieść? 🙂
Polecam każdemu! Przekaz szeptem!
http://seksualnosc-kobiet.pl/literatura/nie_odrozniam_tantry_od_country_i_nadal_jest_pieknie_czyli_przekaz_szeptem
W polskiej kulturze przyjęło się kierować wartościami płynącymi z chrześcijaństwa, a także z kultury antycznej łacińskiej, jak i greckiej. Obecnie w dziedzinie filozoficznej w kwestii poliamorii odchodzi się nieco od Hegla, idąc w kierunku zmarłego w 1961 r. Junga, co też miało związek z nadchodzącą w Polsce i Europie kulturze hipisów. Osobiście na problem poliamorii chciałbym spojrzeć oczami człowieka Wschodu, zakorzenionego w nieco innym systemie wartości niż chrześcijaństwo. Można w tym miejscu dodać, że należałoby zdjąć z siebie filtry, które stały się częścią naszej osobowości, a które zaciemniają w nas to co jest autentycznym obrazem. Gdy spojrzymy na literaturę amerykańską, to w niewłaściwych proporcjach spojrzymy na poliamorię jako na moralne zło trójkątów i wielokątów miłosnych, a więc jak na Sodomę i Gomorę liberalnych czasów nam współczesnych. Może więc warto odwrócić proporcje, by na problem poliamorii spojrzeć z religijnego punktu widzenia.
W świecie chrześcijańskim istnieje przekonanie, z którego wnioskujemy, że wielu ludziom bardzo zależy na tym, by nikt nie czerpał z życia radości, by nikt się nie śmiał, gdyż życie ich zdaniem jest grzechem, jest karą. Jak możesz cieszyć się życiem, jeżeli ciągle wmawia się człowiekowi, że jego życie jest karą i że ów człowiek cierpi za złe uczynki. Życie człowieka jest więc w takim kontekście więzieniem, do którego zostałeś wtrącony aby cierpieć? Odpowiedź jest tylko jedna: życie nie jest karą, gdyż jest dla nas nagrodą, dokładniej tę kwestię tłumaczy nam poliamoria.
Poliamoria istniała zawsze w ramach tantry. Tantra nigdy nie była jednolita; była uważana za rytuał, a także związana była z jogą. Tantra była też uważana za ten ruch, który wszedł jakby z zewnątrz do buddyzmu i hinduizmu w VI w. n.e.
Tak więc rozpocznijmy od stanu badań nad zagadnieniem poliamorii w ramach systemu tantry, czyli personifikowanej energii utożsamiającej się z kosmosem przez doskonalenie samego siebie, w czym pomaga nam medytacja, czyli mantra. W ustroju socjalistycznym w polskich warunkach poliamoria była traktowana z przymrużeniem oka, gdyż mówiła ona o genach żeńskich i męskich współpracujących ze sobą w ludzkim ciele, kiedy to ów pierwiastek żeński jest przyczyną właściwie dobrej postawy mężczyzny wobec innej osoby. Poliamoria była w ustroju socjalistycznym wartością marginalną, występującą tylko w nielicznych ośrodkach i do tego bardzo prześladowana przez ówczesną władzę widzącą omawianą przez nas problematykę w kategorii chrześcijańskiej niemoralności. Poliamoria w środowiskach kościelnych widziana była zawsze na ziemiach polskich jako twór kulturowy daleki od katolickiego społecznego nauczania. Pamiętać należy, że poliamoria istniejąca w ramach tantry to przecież droga mojego osobistego rozwoju, w której miłość jest najważniejsza. Dlaczego jest to moja osobista droga? Odpowiedź będzie bardzo prosta. Z chrześcijańskiego punktu widzenia poliamoria kojarzyć się może z poczuciem wstydu w obecności innej osoby, z dodaniem, że przecież takich rzeczy po prostu nie wypada czynić. Także chrześcijaństwo zauważyło, że człowiek jest na tej ziemi tylko wędrowcem z wielkim potencjałem jeszcze do odkrycia. Człowiek jest więc istotą wartościową, który poprzez medytację poznał drogę, po której chce iść. Znając cel drogi, nigdy z tej drogi człowiek nie zejdzie, gdyż nie jest on utracjuszem rzuconym we Wszechświecie przez nie wiadomo kogo i nie wiadomo gdzie i po co. Poliamoria naucza człowieka, że ludzkie ciało jest święte – tak mówił także św. Paweł w kontekście świątyni, w której przebywać ma Boży duch. Ta prawda znana także była w naukach religijnych Dalekiego Wschodu. Choć ludzka miłość była w różnych kulturach sakralizowana, utożsamiana od celibatu do miłości wspólnotowej komuny, to we wszystkich tych przypadkach tylko poprzez miłość ów człowiek mógł zrozumieć potrzebę pielęgnacji własnego ciała, także w sferze cielesności jako nie czegoś chwilowego, tylko tego rozciągniętego w czasie przez całe życie. Czy wręcz sakralną pielęgnację własnego ciała można utożsamiać z gender i transseksualizmem w kontekście ludzkiej miłości? Pamiętać należy, że kobiecość i męskość od dawien dawna były uważane za święte, gdyż były symbolem płodności matki, czyli Natury. Dopiero współcześnie w świecie liberalnym poruszano problematykę geneder, gdy w dawniejszym okresie czasu ów problem gender miał pejoratywne znaczenie i był praktycznie odrzucany społecznie. Człowiek jest istotą energetyczną w całości istnienia. Dla wielu istnieje dobro tylko w umyśle i sercu, gdy w żołądku i cielesności istnieje zło, co wypływa przecież z chrześcijaństwa. W takim sensie umysł i serce należałoby pielęgnować, by to co w żołądku i seksualności zwalczać jako symbol ludzkiej grzeszności – to jest podstawowe nieporozumienie, gdyż przecież energia życiowa istnieje w całym ciele i nie da się z ludzkiego ciała wyrzucić chociażby seksu, który przecież istnieje i będzie istnieć dalej. Seksualność, a więc miłość, jest naszą największą siłą, gdyż dzięki niej wszystko istnieje we Wszechświecie. Nie można mówić tylko o dobru istniejącym w człowieku, zapominając o tym, co jest jego całością w kontekście jego dobra.Tak więc obecnie na wielu stronach internetowych istnieją opracowania na temat poliamorii, widzianej jako moralne zło, utożsamianej jako pewne novum rodem z ziemi amerykańskiej. Czy jednak nasz obraz współczesnej poliamorii, opisywany m. in. w internetowej Wikipedii nie jest czasami wypaczony, zupełnie inny od tego, co nauczyć nas może mądrość przybyła ze Wschodu. Gdy spojrzymy na poliamorię z punktu widzenia religijnego, otrzymamy obraz duchowego bogactwa, który daleki jest od tego, co mogło by nas oddalać od pojęcia dobra.
Należałoby w tym miejscu poruszyć jeszcze jeden problem. Każdy człowiek posiada swoje przeciwieństwo (swój cień), czyli odrzuconą wersję samego siebie. Przeciwny biegun (cień) istnieje po drugiej stronie lustra. Są to jakże często ludzkie koszmary, czyli świat zablokowanych energii. Własnego cienia nigdy nie uciszymy. Po dokonaniu ignorancji własnego cienia, moja psychika jest „zbawiona”. Ideał mieszka w człowieku i mierzy się z potencjałem cienia – prawda tożsamości i powołania na zasadzie lustrzanych odbić. Ograniczona świadomość dzieli na jasne i ciemne, na dobro i zło, na ego i alter. Dualizm powinien stać się jednością bez zakotwiczenia się tylko w jednym biegunie, gdyż wtedy zawsze tworzymy cień i wtedy będziemy podzieleni. Dwubiegunowe życie w ziemskim ciele i po zmartwychwstaniu w ciele uwielbionym (niebiańskim) jest ludzką równowagą duchową. Chrystus zmartwychwstał, a my na drugim biegunie zmartwychwstaniemy wraz z Chrystusem, aby w ten sposób osiągnąć duchową pełnię.
Tak więc możemy postawić pytanie: poliamoria – miłość, czy zdrada? – oto jest odwieczne pytanie człowieka, zaczerpnięte z nauki, której początki sięgają Dalekiego Wschodu Indii i Chin, a więc pewnego połączenia kultury hinduskiej i buddyjskiej. W takim kontekście można zapytać się dalej o otwarcie się człowieka na świat, czy zamknięcie? Trudno to wszystko pojąć, gdy nie zagłębimy się w to co jest sensem naszego życia chociażby poprzez medytację, czyli wgłębienie się w samego siebie. Gdy jednak weźmiemy się za głębsze znaczenie naszego istnienia, to zrozumiemy, że żyjemy nie tylko na tej Ziemi, ale także we Wszechświecie, który jest naszym domem, ale także jest naszym dobrem. Zacznijmy od Ziemi – naszej doczesnej matki, która dała nam ciało, zdrowo nas żywi, by ostatecznie przyjąć nasze śmiertelne ciało powtórnie do siebie. Ta właśnie Ziemia jest dla nas tą wspaniałą energią, wręcz naszymi energetycznymi korzeniami, dzięki której nasze ciało funkcjonuje w odpowiednim ładzie i składzie. Nasza cielesność to poczucie bycia z sobą w zgodzie z Naturą bez przywiązania do konkretnego miejsca. Jest jednak pewien dodatek – jest nim Wszechświat, którego jesteśmy centrum nie jako egocentryk mający wszystko w nieposzanowaniu, lecz jako ten, który ma być naładowany dobrem i otwartością dla innego człowieka. Poliamoria zakorzeniona od dawien dawna w człowieku, widziana więc będzie jako szacunek dla siebie i innych, szczerość, dawanie innym bezinteresownie, nie czekając na żadną zapłatę. Poliamoria nie musi więc być tutaj utożsamiana tylko z seksem, choć ten seks wpisany jest także w nasze ziemskie życie. Pamiętać należy, że moje życie, a więc tym kim jestem składa się z rozumu, serca, żołądka i tego co cielesne. Tak więc rozumem rozeznaje co jest dla mnie dobre, a co jest złe. Sercem kocham człowieka szczerze, prawdziwie i bez jakiegokolwiek zafałszowania. Moje ciało musi być odżywiane w zgodzie z moją matką Naturą, gdyż także żołądek decyduje o właściwej równowadze energetycznej w ciele, gdzie wszystko jest jednością. Kochać człowieka można długo, a nie tylko na chwilę, dając temu innemu tylko ochłapy szczęścia poprzez komplementy. W poliamorii to ja decyduję kim jestem, jak i to co chcę z tą moją wolnością zrobić, nawet wtedy, gdybym pogubił się w swoich decyzjach. Jakże często zdarzało się w życiu, że głos tych innych był dla nas nieadekwatny, gdyż zakłócał w nas to co było moim pragnieniem. Dlatego powinna istnieć wdzięczność do samych siebie za to co nam się w życiu udało. To wszystko będzie w nas promieniować by znaleźć tych, którzy będą z nami rozmawiać na tych samych rejestrach, którzy zrozumieją nasze troski i kłopoty z zachowaniem tylko dla siebie tego co jest bardzo ważne dla tego innego. Małżeństwo i autentyczna przyjaźń będą miały tutaj swoje poliamoryczne uzasadnienie, nawet wtedy gdy będzie nam brakować tej siły życiowej podczas naszej regeneracji. Poliamoria widziana tylko w kontekście samego seksu jest w takim przypadku zbytnim uproszczeniem szerszego kontekstu sprawy.
W tym miejscu należałoby zaznaczyć, że istnieją cztery zależne od siebie żywioły, które są esencją świata. Jest to moc tworzenia i destrukcji. Wymieńmy tutaj: ziemia, powietrze, ogień i woda. Tym piątym jest duch, który wszystko jednoczy i równoważy. Energia ciała jest symbolem ziemi; powietrze utożsamia intelekt, wyobraźnię; ogień to witalność; woda to uczucie, emocje, podświadomość istniejące w człowieku.
Miłość w życiu człowieka jest najważniejsza. Także chrześcijaństwo zauważyło problem miłości we właściwym kontekście. Miłość to ogień, który może być dla człowieka poczuciem ciepła i bezpieczeństwa, ale ten ogień może nas także sparzyć i duchowo wypalić. Wszystko zależy od naszych intencji. Tak więc mogę się zapytać: co ja sobą reprezentuję: jaką mam wizję, czyli ogólnie przyjętą misję, a więc intencję, którą chcę przekazać innym, gdyż to jest moje przesłanie. W kontaktach międzyludzkich najważniejsze jest ustawienie odpowiedniej komunikacji. Mogę odbierać czyjeś emocje, na przykład podłączam się pod czyjeś smutki, albo radości. Tak więc intencja jest komunikacją płynącą ode mnie na spotkaniu z innym człowiekiem: co chcę komuś dać, a co chcę otrzymać (przyjąć dla siebie), przy sczytaniu informacji z otoczenia. Pamiętać należy o pewnej granicy, której w kontaktach międzyludzkich człowiek nie powinien przekraczać (każdy ma prawo do swojej wolności i do swoich przekonań).
Na koniec jeszcze jedno. Mędrcy, którzy szli ze Wschodu, by odwiedzić Jezusa, szli wpatrując się w gwiazdę, która była dla nich przewodniczką. Może właśnie ten przepiękny przykład mądrości ludzi Wschodu będzie także i dla nas jakimś przykładem, by spojrzeć w nowym świetle na pojęcie miłości, którą w Liście do Koryntian opisał św. Paweł. Niech więc pojęcie poliamorii będzie dla nas jakimś wyzwaniem w nowe czasy, by być po prostu dla siebie i innych choć trochę lepszy, dając światu najlepszą wersję siebie będąc krok do przodu przed innymi.
Choć na problem hipisów władza ludowa w PRL-u patrzała z przymrużeniem oka, to sam problem był na ziemiach polskich raczej krótkotrwały i nie do końca mile widziany. Tak też jest obecnie z tantrą i działającą w jej ramach poliamorią, ocenianymi niewłaściwie na forach internetowych jedynie jako Sodoma i Gomora.
Może chce Pan napisać dla nas o tantrze?
Szanowni Państwo! Mam taką propozycję. Mój tekst niech będzie dla Państwa podstawą do rozmowy na temat tantry. Państwo mogli by dołożyć odpowiednie pytania (wszystko na zadzie pytanie-odpowiedź). Osobiste spostrzeżenia bardziej przemawiają do Czytelnika niż uniwersyteckie dociekania. W razie zainteresowania proszę o kontakt: kazimierz.taczanowski@op.pl
W ramach medycyny chińskiej, jak sobie przypomniałem, preferowano kiedyś ćwiczenia zdrowotne przy perfekcyjnym wykorzystaniu, czy wręcz opanowanie życiowej energii, która miała być pod całkowitą kontrolą. Chodziło o odpowiednią postawę, skupienie umysłu oraz właściwy oddech, co miało być wykorzystane w zachodniej medycynie w celach terapeutycznych, w wewnętrznej medytacji człowieka, czy w sztukach walki w celach samoobrony. Sprawę nazywano “qigongiem”. Przeciwnicy tej teorii uważali, że omawiany przeze mnie wynalazek medycyny chińskiej był także znany w medycynie zachodniej pod pojęciem redukcji stresu. Warto więc zastanowić się nieco głębiej nad medycznym problemem stresu.
Człowiek musi unikać, wręcz porzucić ryzyko w życiu, gdyż ryzyko jest represją, która niszczy człowieka – oto definicja tantry. Ryzyko może prowadzić człowieka do nawet do samobójstwa, gdy tantra jest naturalizacją życia w ekspresji. Gorąca energia wypływająca z człowieka będzie prawdziwą miłością, choć może wyglądać po ludzku nawet na zwykłą złość, ale będzie ona zawsze prawdziwa i szczera. Dlaczego człowiek w Europie tego nie rozumie? Człowiek jeszcze nie poznał własnego ja. Uważa człowiek, że jest to niemożliwe, gdyż człowiek zajmuje się poznaniem świata. W tym ziemskim świecie istnieje podział, w którym człowiek utracił swoją integralność. Społeczeństwo podzieliło człowieka na części, które wzajemnie się zwalczają. Strategia społeczna jest tutaj prosta. Społeczeństwo zaszczepiło człowiekowi wzorce jakim powinien być, gdy w tym momencie człowiek zapomniał kim jest. Obsesyjnie człowiek goni za ideałami, a zapomniał człowiek o chwili obecnej, czyli o teraźniejszości. Człowiek myśli o odległej przyszłości i dlatego nie może spojrzeć do własnego wnętrza. Ciągle człowiek myśli co ma robić i kim powinien być. Rzeczywistością jest to co jest, nie ma tutaj słowa powinienem. Róża jest różą, lotos jest lotosem – tutaj nie ma nerwicy człowieka i działania psychiatrów. Tylko człowiek kieruje się ideałami i porównaniami do innych ludzi. Taki człowiek oddziela się od swojego jestem, gdy słyszy, że ma być tym, czy tamtym. Powinienem i jestem to jest wzajemna opozycja. Człowiek może być tylko tym czym jest, a co mówi człowiekowi jego serce. Mogę być tylko sobą – ta prawda spowoduje, że przestanę mieć ideały, odrzucając je automatycznie. W miejsce ideałów pojawi się rzeczywistość, a więc kim naprawdę jestem (zniknie wewnętrzny podział, rozszczepienie) i w tym momencie człowiek jest całością i staje się sobą. Człowiek musi pokochać siebie takim jakim jest. Świat mówi człowiekowi, że gdy jesteś smutny, to powinieneś grać jak człowiek wesoły, by temu światu dać dowód teatralności człowieka z jego podziałem wewnętrznym. Taka gra jest fałszywą postawą „świętości” tego ziemskiego świata, a raczej bycia świętoszkiem, gdyż człowiek nie poznaje samego siebie. Akceptacja smutku w tym momencie w autentyczny sposób będzie ludzkim szczęściem, gdyż u człowieka brak będzie wewnętrznego podziału i to bez żadnego udawania. To smutek jest ludzką prawdą, akceptacją wszystkiego przeżywając kolejne chwile mojego życia. Błogość jest oznaką braku podziału. Ból jest oznaką podziału. Ból to przekonanie, że jest złem (interpretacja). Droga samopoznania mówi człowiekowi, że każdy podział jest przeciwko niemu, gdyż podziały dają sprzeczność. Gdy człowiek połączy się ze swoją harmonią zrozumie, że ona jest zarówno idealna, jak i realna. Jezus powiedział, że prawda człowieka wyzwala, ale nie wiedza o prawdzie (gdyż wiedza o prawdzie to jest ludzka interpretacja prawdy). Człowiek jest prawdziwy, gdy odrzuca ideały, będąc akceptacją samego siebie, przy odrzuceniu ludzkiej interpretacji.