Partner z diagnozą Zespołu Aspergera to wielkie wyzwanie.
Choroba wiele tłumaczy, ale nie stanowi pocieszenia dla drugiej strony, a raczej pogłębia świadomość, że związek zawsze będzie trudny. Czy jest szansa na zbudowanie uczciwej relacji?
dr Izabela Fornalik – pedagożka specjalna, edukatorka seksualna
Mój mąż po 10 latach burzliwego związku okazał się “aspergerowcem”. to tłumaczy wiele jego zachowań, ale tez odbiera nadzieje na to, że między nami będzie kiedyś bardzo dobrze. Czy jest sens ratować tą miłość?
Trzeba zadać sobie pytanie: jak bardzo chcemy ze sobą być? Bo można z diagnozy Zespołu Aspergera uczynić pretekst do tego, żeby się rozstać, ale można uczynić z niej coś, co będzie dla nas wsparciem. Bo mając diagnozę Zespołu Aspergera wiemy, a przynajmniej staramy się zrozumieć, dlaczego pewne rzeczy w naszym związku wyglądały tak a nie inaczej.
Choroba jako alibi
Diagnoza Zespołu Aspergera nie może stać się alibi dla niewłaściwych zachowań w relacji z drugą osobą. Patrząc z perspektywy osoby z Zespołem Aspergera, to taka diagnoza może być niezwykle oczyszczająca. Bywa, że osoba bierze wówczas na siebie winę za wszystko, co złego wydarza się w związku.
ASPI nie zrozumie
Spójrzmy na to w ten sposób: ASPI nie rozumie siebie, nie rozumie dlaczego nie wychodzi, dlaczego kolejny związek się nie udał. I nagle pojmuje, że choćby bardzo chciał, to w pewnych obszarach nie jest w stanie przekroczyć swoich granic. Ta świadomość może pomóc lepiej zarządzać sobą w związku. Pozwala tłumaczyć partnerowi, że nie jest się w stanie wziąć na siebie pewnych zobowiązań, że się czegoś nie rozumie, poprosić o pomoc. Bardzo ważna jest świadomość, zrozumienie i zaakceptowanie faktu, że jest się osobą z Zespołem Aspergera. Wiem, że to mam, wiem, co jest cechą ZA, staram się ćwiczyć pewne umiejętności, pewne kompetencje, jeśli zdaję sobie sprawę z tego, że są to moje słabe strony. Niech to zaburzenie nie będzie alibi.
Zespół Aspergera – czego chory może się nauczyć
Z kolei dla partnera ważna jest diagnoza Zespołu Aspergera, bo wraz z nią przychodzi zrozumienie, dlaczego pewne rzeczy się nie układały i co możemy zrobić, żeby się udało.
Oczywiście, może być tak, że ostatecznie dojdziemy do przekonania, że nie jesteśmy w stanie się już spotkać i być razem. Warto myśleć o tym, że jeżeli jedna z osób okaże się partnerem z ZA, ale chcemy jako związek o siebie walczyć, to możemy zgłosić się na terapię.
Jak walczyć o sukces
Niezwykle ważne jest, by skupić się na tym, co chcemy osiągnąć, znaleźć obszary, w których porozumienie między partnerami jest możliwe, przy całej świadomości tego, że pewnych granic nie przekroczymy.
Czasem osoba z ZA jest nieświadoma tego, że wyrządza partnerowi krzywdę, czy też sprawia mu przykrość, zadaje ból. Z tego powodu więc nie chce niczego zmienić w związku. I tutaj to jest już kwestia wyboru tej osoby: czy chce pozostać w związku i zmienić jakieś zachowania. Bo osoba z ZA zawsze już będzie osobą z ZA, ale może zmienić swoje zachowania, może próbować zrozumieć swoje zachowania, czy też swoje problemy, swoje deficyty. Chęć pozostania w związku jest tutaj sprawą kluczową. Jeżeli chcę w nim być to muszę również dokonać zmian.
W związku są dwie osoby i muszą w nim być respektowane potrzeby dwóch stron. Jeżeli partner nie panuje nad swoimi wybuchami złości, co u osoby z ZA może być ogólnie wybuchami emocji – a jest to typowe dla osoby żyjącej w świecie pełnym nadmiaru bodźców, wówczas trzeba nauczyć się kontrolowania swoich emocji. Zespół Asperga nigdy nie może być czymś, co tłumaczy agresję, czy przemoc, bo i takie sytuacje się zdarzają.
rzeba zadać sobie pytanie: jak bardzo chcemy ze sobą być? Bo można z diagnozy Zespołu Aspergera uczynić pretekst do tego, żeby się rozstać, ale można uczynić z niej coś, co będzie dla nas wsparciem. Bo oto mamy diagnozę Zespołu Aspergera i dzięki niej wiemy, a przynajmniej staramy się zrozumieć, dlaczego pewne rzeczy w naszym związku wyglądały tak a nie inaczej, a przynajmniej część z tych spraw - mówi Izabela Fornalik, pedagożka specjalna, edukatorka seksualna
Z całym szacunkiem, ale w tym tekście nie ma ani jednego konkretu. Same okrągłe zdania. Równie dobrze pod “aspergera” można wstawić kazdą inną dysfunkcję psychiczną i będzie to równie “przydatny” artykuł.
Masło maślane.
No, ale mogłem się tego spodziewać, skoro autorka jes pdagodiem, nie psychologiem.
nie zgadzam się z Tobą. Przy zespole ZA niczego nie można wymienić w punktach, dlatego jest to zepół. I nie da się tego porówna z inną osobą z ZA. Poczytaj troszkę więcej niż ten artykuł ze zrozumieniem.
Niczego się nowego nie dowiedziałam. Żadnych przykładów, itp.
Witajcie, mnie rzucił facet z ZA po prawie 4 latach…. Rzucił bo ważniejsze okazało się rozwijanie pasji gry… w ping ponga oraz bieganie. Ma 30 lat jest programistą i nałogowym graczem. Ważniejsze są dla niego rzeczy niż ludzie. Po zerwaniu powiedział mi, że nie miał mi się czasu oświadczyć bo za dużo czasu zajmowało mu planowanie wycieczek i nie było kiedy. Domu też nie chciał mieć ze mną bo stwierdził, że to by było za jego pieniądze… Jedyne co robi to gra i planuje, w styczniu już robi plany na cały kolejny rok łącznie z następnymi świętami. Jeśli plan z jakiegoś powodu mu nie wyjdzie lub nie może go zrealizować, wpada w szał lub staje się bardzo nerwowy. Do tego dochodziło szarpanie. Najważniejsze są dla niego własne cele , pasje i plany którymi potrafi zadręczać. Nie liczył się ze mną w związku, byłam tylko osobą towarzyszącą na wycieczki przy tym potrafił mówić po 20 razy dziennie, że mnie kocha…. Zaplanował sobie ze 2 razy w miesiącu będzie dawał mi kwiaty po czym nie potrafił zrezygnować z tego planu i zaczął mnie wręcz obwiniać że mi daje kwiaty… Po tym związku czuje się wrakiem człowieka, to tylko mała część rzeczy które opisałam, jeśli ktoś chciałby porozmawiać to zapraszam gg 1235395 lub email: rowerzystkaa@gmail.com
Bo ludzie z ZA mają inną hierarchię potrzeb. Nie trzeba na nich patrzeć jak na chorych, tylko bardziej jak na neandertalczyków. Też Homo, też Sapiens, ale Aspergerus. Nie dziwota, że coraz częściej dobierają się w pary między sobą – mają podobne poglądy na świat. Oboje mogą być minimalistami, nie chcieć dzieci, poświęcać się własnym pasjom, nie praktykować żadnej wiary, nie obchodzić urodzin, imienin, olewać kulturę i tradycję. Od czasu do czasu wspólne przytulanko, seks, jakiś wypad w teren i im to wystarcza – są w takim układzie szczęśliwi.
Pięknie podsumowane 🙂
Smutna, ale prawda. Z takim człowiekiem nie da się żyć, stąd najgorsze jest jak przez 10 lat zastanawiałam się co jest nue tak z moim mężem?! Fakt w dużej mierze za wszystko obwniałam siebie, a nie słusznie bo to on na zespół ZA, życie z takim to mordęga i dziadowanie.
Takich jak on to u czubków trzeba zamykać. Współczuję ci 😟
Osoby dorosłe z zespołem Aspergera zapraszamy do organizacji Toastmasters w celu ćwiczenia sztuki przemówień publicznych. Nasi eksperci służą cennymi radami z zakresu mowy ciała, dykcji a także powiedzą, jak uporać się z lękiem towarzyszącym przemówieniom publicznym. Kim jesteśmy? Toastmasters International to międzynarodowa organizacja non-profit, która uczy przemawiać publicznie i rozwija umiejętności przywódcze poprzez ćwiczenie na regularnych spotkaniach. Powstaliśmy w 1924 r. w Kaliforni i jest nas ponad 280 000 zrzeszonych w 13 500 klubach w 116 krajach. Przyłącz się jako obserwator goszcząc bezpłatnie na spotkaniu jednego z naszych klubów. Wybierz jeden z listy wszystkich klubów w Polsce.
Jestem w związku 25 lat (!) z osobą, która wg. mnie ma ZA; wg. Mnie gdyż nie ma oficjalnej diagnozy ( kategorycznie nie chce się poddać nawet próbie diagnozy); zarówno w mojej ocenie jak i ocenie osób z naszego bliskiego otoczenia większość objawów i zachowań pasuje idealnie do ZA; jestem i bywałam wielokrotnie na skraju załamania nerwowego. Przez wiele lat nie wiedziałam o co chodzi, brałam winę za porażki naszego związku na siebie, prawie uwierzyłam opinii mojego męża ( prof. Medycyny) że jestem po prostu chora psychicznie; dopiero po wielu latach poszukiwań, własnej pracy i terapii odkryłam na czym oblega nasz problem. Niestety jestem w tym sama zalękniona i przerażona bo nie potrafię przekreślić ponad 25 lat budowania wspólnego życia z przeogromnym moim poświeceniem i nieustannym zdrapywaniem się z dna mojej egzystencji i po prostu odejść; potrzebuje pomocy bo nie wiem jak się może skończyć moje życie;
Witaj Mario. Mój mąż ma rownież ZA. Obecnie jestem w depresji. Odezwij się do mnie proszę na mail hdzielak@op. Szukam osób będących w związkach z ZA w celu wymiany doświadczeń oraz wzajemnego wsparcia. Pozdrawiam.
Witam, mam podobny problem ( 20 lat w związku z Aspergerem). Proszę o kontakt.
Jak bym przeczytala moja historię, znam ten koszmar. Prawie zaczęłam wierzyć ze jestem wariatką, z kilkoma dyplomami, aktywna odpowiedzialna pracą, aktywna społecznie pomocna innych , kochajaca i dbajaca o dzieci dla niego zawsze nic nie warta wariatka.
Witaj, bardzo mnie zatrzymala Twoja wypowiedź, gdyż znajduje wiele wspólnego. Też jestem w związku ponad 10 lat z osobą, która nie jest zdiagnozowana, ale jestem przekonana, że ma ZA. Czuję że moja wytrzymałość się skończyła. Z wielką chęcią z Tobą porozmawiam, pozdrawiam Dominika
Jestem w związku 25 lat (!) z osobą, która wg. mnie ma ZA; wg. Mnie gdyż nie ma oficjalnej diagnozy ( kategorycznie nie chce się poddać nawet próbie diagnozy); zarówno w mojej ocenie jak i ocenie osób z naszego bliskiego otoczenia większość objawów i zachowań pasuje idealnie do ZA; jestem i bywałam wielokrotnie na skraju załamania nerwowego. Przez wiele lat nie wiedziałam o co chodzi, brałam winę za porażki naszego związku na siebie, prawie uwierzyłam opinii mojego męża ( prof. Medycyny) że jestem po prostu chora psychicznie; dopiero po wielu latach poszukiwań, własnej pracy i terapii odkryłam na czym oblega nasz problem. Niestety jestem w tym sama zalękniona i przerażona bo nie potrafię przekreślić ponad 25 lat budowania wspólnego życia z przeogromnym moim poświeceniem i nieustannym zdrapywaniem się z dna mojej egzystencji i po prostu odejść; potrzebuje pomocy bo nie wiem jak się może skończyć moje życie;
Mam bardzo podobną sytuację. Nasz związek również trwa przeszło 25 lat i jestem na skraju załamania psychicznego. Mam syna 20-letniego który również ma ZA, córkę 10-letnią z lekkim autyzmem i drugą córkę 16-letnią która jest neurotypowa jak ja i mnie wspiera odkąd zauważyła że nie jestem traktowana normalnie przez resztę domowników a tym bardziej przez własnego męża. To ona spełnia rolę męża podczas gdy mój mąż ogląda seriale, czyta i słucha muzyki, gra na organach lub syntezatorach. Chodzi późno spać więc rano nigdy nie potrafi się obudzić. Spóźnia się do pracy i nie widzi problemu. Problemy wg. niego mam ja więc długo myślałam że to ja jestem nienormalna. Dopiero córka uzmysłowila mi jak bardzo jestem kochającą i poświęcająca się mamą i jakby nie ja to cały dom już dawno by się “zawalił”. Dodam jeszcze że mieszkamy od 15 lat za granicą i nie mam żadnego wsparcia. Nie mam na czas obecny przyjaciół ani większego kontaktu z rodziną w Polsce. Chciałam to napisać do kogoś kto ma podobną sytuację bo wiem co czujesz. Ja również nie wiem co dalej robić z moim życiem…
Aldona napisz do mnie jestem w podobnej sytuacji, tez mieszkam za granica i nie mam wsparcia, mój e-mail:Matthmar@aol.com
Mario, jak się czujesz?
Kochane, potrzebuje Waszej pomocy. Jestem z Aspergerem 3 lata. Nigdy nie ukrywal przede mna swojej “odmiennosci”. Nie jest zdiagnozowany przez specjaliste, sam sobie “to” stwierdzil i ja rowniez przyznaje mu racje. Gdy wspominam o pojsciu do specjalisty/ rozpoczeciu terapii smuci sie, niewiele brakuje do wybuchu placzu i kategorycznie odmawia. Duzo o tej jednostce czytalam od poczatku i myslalam, ze uda nam sie, ze wspolna rozmowa, staraniami z obu stron i akceptacja bedziemy razem zyc dlugo i szczesliwie. Fascynowal mnie. Kochalam na zaboj. Chyba bylam ta miloscia zaslepiona, albo on sie zmienil. Niestety jest coraz gorzej. Mamy 29 lat, wspolny kredyt na dom, ja zawsze chcialam dziecko przed 30-stka. Dodam, ze mieszkam za granica, rowniez nie mam tu przyjaciol, rodzina jest daleko. Aspi to Belg, wiec dochodza rowniez nieporozumienia z powodu mojego nieperfekcyjnego jezyka. Moj tata smieje sie, ze mam faceta “oferme”, a mama nazywa “idiota”. Ale jak wybralam tak mam i mam z tym zyc. Moje zycie sie wali, jest coraz gorzej- widze ze nie dam rady z nim takim jakim jest zyc przez kolejne dziesiatki lat i zaczynam rozumiec, ze zmian nie bedzie, a wrecz tylko bedzie sie pogarszac. Chyba jednak go jeszcze kocham bo gdzies tam w glebi serca mam ciagle nadzieje, ze moze jednak jest szansa ze on stanie sie “normalny”. Albo to strach przed zmianami, sama nie wiem. W obowiazkach domowych jestem sama. Jestem i kobieta i mezczyzna w naszym domu, wszystko ja musze organizowac. Jesli mu nie powiem, zeby umyl naczynia, beda staly przez miesiac. Gdy powiem, zeby posprzatal robi to, ale i tak nadaje sie to do poprawy, a zajmuje mu bardzo duzo czasu. Gdy wynika jakas sytuacja nagla musze sobie radzic sama bo on MUSI isc do pracy, nie przyjmuje w ogole do swojej wiadomosci, ze moglby zadzwonic ze np dzis nie przyjdzie, bo sie piec popsul i trzeba to ogarnac- ja siedze w domu i mam sobie radzic. Nie utrzymuje mnie, ja tez pracuje, ale w systemie nocnym, wiec w ciagu dnia jestem w domu i to jest jego wymowka. Nauczylam sie juz by dawac mu jasne komunikaty, ale gdy cos sie dzieje i chce by mi pomogl a on wychodzi do pracy jakby nigdy nic i uwaza ze to normalne bo ja siedze w domu szlag mnie trafia… Ja moge wtedy szukac robotnika i “ogarniac temat” i tak jest ze wszystkim. On uwielbia swoja prace i jest w niej dobry. Nie przeszkadza mi to, ja tez sie realizuje, z tym ze ja wiem kiedy rodzina/ zycie prywatne sa wazniejsze, mam inne priorytety, a dla niego to praca jest priorytetem. Jego siostra urodzila, probowal wziac dziecko to wszyscy wielki krzyk, ze “lapie je jak krolika”, ma generalnie 2 lewe rece do prawie wszystkiego, a ja boje sie ze on sie tego nigdy nie nauczy i zawsze wszystko bedzie robil zle lub wcale i wszystko juz zawsze bedzie na moich barkach spoczywac. Tak sie czuje i boje sie strasznie. Bylam w ciazy i zaczelam nieznacznie krwawic, a on wyczytal na goglach ze to normalne i spal dalej. Zmusilam go zeby ze mna pojechal do szpitala, diagnoza oczywiscie oczywista poronienie- ja caly dzien plakalam w ogrodku, a on ogladal telewizje… I takich przykladow jest mnostwo, moglabym do nocy wymieniac. Oczywiscie pozytywnych spraw tez jest sporo, ale raczej negatywy przewazaja. Czuje, ze cale zycie bede musiala go prowadzic za reke: to przeze mnie zmienil prace na lepsza, zrobil prawo jazdy, kupilismy dom- ja go motywuje, ale czuje ze niewiele otrzymuje wzamian, wrecz przeciwnie… Co robic?
Droga Izusko.
Ja myślę że Ty już masz w swoim sercu odpowiedź na pytanie które zadajesz w swoim poście. Jesteś w pełni świadoma że On się nie zmieni i jak sama napisałaś “będzie wręcz tylko gorzej”. To prawda. Ja muszę odejść po 27 latach bycia razem i 20 latach małżeństwa. Kiedy czytałam Twój komentarz to płakałam bo tak bardzo jest mi to wszystko znane. Zrób to..dla siebie samej. Posłuchaj swego serca i nie miej nadziei że coś się zmieni. Aspi to Aspi.
Aldona
Dziewczyno, ja żyję w takim związku 20 lat. Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. Mamy dwóch synów. Wiedz, że NIC się nie zmieni. Jeżeli urodzisz dziecko, dojdą nowe obowiązki i stres, będzie tylko gorzej. Będziesz w tym wszystkim sama. Jeżeli zaczniesz egzekwować od partnera pewne rzeczy u niego prawdopodobnie pojawi się agresja. Po prostu odejdź póki czas. Jesteś jeszcze młoda.
Mam to samo..2 lata w zwiazku z mezczyzna ktory nie jest w stanie wydusic z siebie czy cokolwiek czuje czy nie czuje do mnie. Mam wrazenie ze totalnie mu sie nie podobam. Gdy doluje sie tym brakiem uczuc on uwaza ze powinnam isc do lekarza. Gdy ma mase wolnego czasu twierdzi, ze czadu mu brakuje..na wszystko, niczego nie planuje ze mna, niczego nie oczekuje..nie ma zadnych potrzeb zwiazanych z moja osoba. Bywaja mile momenty ale to tylko momenty. Chcialabym zakonczyc ten zwiazek ale czuje sie uwiklana bez reszty, czuje jak to odchorowuje, nieraz nawet nie mam sily pracowac. Cos strasznego..jakim cudem tacy mezczyzni w ogole przyciagaja kobiety, nie jestem w stanie tego zrozumiec.
Mam to samo..2 lata w zwiazku z mezczyzna ktory nie jest w stanie wydusic z siebie czy cokolwiek czuje czy nie czuje do mnie. Mam wrazenie ze totalnie mu sie nie podobam. Gdy doluje sie tym brakiem uczuc on uwaza ze powinnam isc do lekarza. Gdy ma mase wolnego czasu twierdzi, ze czasu mu brakuje..na wszystko, niczego nie planuje ze mna, niczego nie oczekuje..nie ma zadnych potrzeb zwiazanych z moja osoba. Bywaja mile momenty ale to tylko momenty. Chcialabym zakonczyc ten zwiazek ale czuje sie uwiklana bez reszty, czuje jak to odchorowuje, nieraz nawet nie mam sily pracowac. Cos strasznego..jakim cudem tacy mezczyzni w ogole przyciagaja kobiety, nie jestem w stanie tego zrozumiec.
Jeju co ja tu czytam!? Szok, co za historie. Mam 40 lat. Jestem w związku z niezdiagnozowanym Aspi od 14 lat. Mamy troje dzieci. Franek, 8 lat, najstarszy też jest ZA. Ciężki bój z nim mieliśmy. Ile łez, ile terapii, ile pytań. Byłam i nadal Jestem bardzo zmęczona. Wczoraj wpadła mi w ręce książka ” Czy mój facet jest bez serca” i olśniło mnie! Tyle lat! Ile ja się w tym związku nacierpiałam! Ile łez wylałam. Łez, które nie robiły na moim mężu nigdy żadnego wrażenia. Byłam wrakiem człowieka, kobiety. Samotna, szara na twarzy, wychudxona, bo cierpiałam ( i nadal mam takie ataki), na problemy o odżywianiem. Byl czas gdy nie mogłam NIC przełknąć. Nie potrafiłam z sobą dojść do ładu. Wciąż biegałam do terapeutów. Szukałam ratunku i oczywiście winiłam siebie za całe zło w naszym związku. To ja zawsze byłam tą rozchwianą emocjonalnie, tą wariatką, tą, która sama nie wie czego chce mając wszystko. Dodam, że mąż prowadzi firmę i świetnie zarabia. Byłam i wciąż jestem bardzo samotna, pomijana, krytykowana, zapomniana. Mąż tego w ogóle nie widzi. Miewam też dobre dni, ocxywiscie. Bardzo się staram być w dobrej formie psychicznej ale nie ukrywam, że mnie to dużo kosztuje. Dużo rzeczy sobie układam na nowo. Wciąż chodzę na terapię. Jednym słowem walczę. Walczę o siebie, o naszą rodzinę.
Bardzo dobrze Cie rozumiem. Ja tez jestem “ta wariatka “ w rodzinie chociaz wydaje mi sie ze bezemnie ta rodzina nie istnialaby wcale. On potrafi wszystkich przekabacic na swoja strone i zmienic prawde tak ze wychodze na idiotke, a przeciez to On ma wieksze problemy ze soba niz ktokolwiek Inny i ja zawsze jestem ta podpora dla niego. Nie potrafie nie byc. Tez mam dopiero 40 lat a czuje sie jakby juz nic dobrego mialo mnie nigdy nie spotkac. Napisz jak bedziesz chciala porozmawiamy nelsienna@aol.com
Jestem żoną Aspergerowca i matką 10-letniej dziewczynki z ZA oraz drugiego neurotypowego ( mam nadzieję) dziecka – 3 -latka. I powiem tak, jeśli nie masz jeszcze dzieci uciekaj jak najszybciej i nawet się nie oglądaj, bo zniszczysz sobie życie. To nie tylko chodzi o tego mężczyznę, ale i o dzieci, bo to jest genetyczne.
Nie będę się powtarzać, bo koleżanki powyżej już dużo powiedziały, ale nigdy nie będziesz miała w niczym wsparcia, zawsze będziesz musiała liczyć tylko na siebie, a w życiu nieraz są trudniejsze chwile. Zapewne może te trudności i problemy będą dotyczyło zarówno twoich relacji z mężem, a i dzieci , a także zwykłych spraw np. wyjazd na wakacje, podejmowanie decyzji o sprzedaży czy kupnie nowego mieszkanie, przestawianiu mebli w domu. Aspergerowcy zle znoszą zmiany, a to oznacza, że każda twoja chęć do zrobienia czegoś nowego w waszym życiu to długotrwała wojna. Poza tym nigdy nie doczekasz się zrozumienia, ciepłego słowa i w dodatku nie będziesz mogła powiedzieć, że on jest złym człowiekiem i robi to specjalnie. Twoje życie będzie koszmarem. Będziesz mieć po prostu kolejne dziecko ( a może nawet kilkoro, jeśli urodzi wam się dziecko z ZA) w dodatku oskarżające cię o wszystko i uważające, że wszystko to twoja wina.
Zastanawialam sie czy uciekac zanim zaszlam w ciaze. Nie ucieklam, ale chyba juz wtedy zdawalam sobie sprawe, ze zupelnie nie moge na niego liczyc, ze czuje sie przy nim samotna i odrzucana kazdego dnia wiec nie wiem dlaczego zostalam. Nasza mala wlasnie skonczyla 6 miesiecy i jest jak jest. To byla moja decyzja , tez chodze na terapie probuje zmienic swoje zachowanie zeby umiec z nim zyc. Zamieniam sie w robota bez uczuc.
Widzę, ze wątek żywy, nie tylko na forum ale i w życiu niestety 😕
Przerabiam to samo, wierzcie mi, nasze historie są jak ctrl+c/ ctrl+v
Mam wrażenie, ze przegrałam życie, ale z dwójka dzieci jest jeszcze trudniej odejsc.
Nie wierze już w żadne terapie, obietnice, plany. Czuje się wypruta z godności i szacunku.
Łzy ciekną po policzkach.
Ehhh
Podobnie prezentuje się oferta gier hazardowych.
Jestem z mężem 12 lat.Poprzedni mąż zmarł po naszych 30 latach pożycia pełnego szacunku ,pracy,satysfakcji ,i milosci .Wychowalismy dzieci odeszły na swoje i skończyła się bajka,mąż zmarł.Obecnego męża poznałam gdy już była dłuuuugo wdowa.Byl poważny ,milczący,kawaler inteligentny sprawiający wrażenie niezdarnego którego trzeba natychmiast otoczyć opieka.Dwa lata moich prób żeby razem,żeby było fajnie i ciekawie.Pozniej moje zastanowienie:przecież ja w tym związku jestem samotna a jemu dobrze .Wszystko jedno kiedy wrócę czy jestem chora czy zdrowa .Zero zainteresowania .Probowalam na ten temat rozmawiać ,zamykał się w pokoju z tv i komputerem Nic więcej nie potrzebował .Mysle :mamy pieniądze jesteśmy niezależni mamy gdzie mieszkać /mam również swoje mieszkanie/osobne konta bankowe,b.zdrowie wiec o co chodzi?Moj mąż dwa lata po ślubie wyprowadza się z wspólnej sypialni zajmuje jeden najmniejszy pokoj i..,,chleba może brakować ale wina i piwa nigdy.Orientuje się ze pił zawsze i zawsze w nocy a w dzien śpi.Czyli nie widać w ciemnościach problemu.Mysle:jest uzależniony i z taka,,kochanka,, nie wygram .Toleruje i NIE pytam bo już się nauczyłam ze odpowiedzi nie otrzymam.Ostatni rok jest trudne a raczej koszmarem.Maz gubi różne rzeczy z dokumentami włącznie nie szuka biegnie na policję miejscowość mała bo znów u nas w domu policja szepczą.Po czasie odnajduje przedmioty czy dokumenty ale to nie ma znaczenia bo jest nowy temat .Cos mu zabrałam ,schowałem itd i znów policja.Maz mówi przekonywująco moje krótkie ,,nie mam,,nie trafia.Policja ma dość i oddaje do OPS ze w naszej rodzinie jest przemoc/psychiczna?/mąż jest poszkodowany.Za tydzien mam spotkanie na komisji interdyscyplinarnej.Co ja tam mam powiedzieć?Ze mąż jest Aspi?Ze mam tego dość i jestem zmęczona walka o utrzymanie związku?Mam odejść i wtedy dom utonie w stęchliznie a mąż w brudzie?Mam się tym nie przejmować jak tutaj wszyscy się znają i będą plotkować ze taki dobry facet a teraz jak go żona opuściła to z rozpaczy brudny i pijany?Nie wiem co robić bo wiem ze on sam nie potrafi dać sobie rady z swoimi emocjami i ogólnie ze swoim zyciem .Zamowilam sobie poradę u psychologa bo szukam jakiej sensownej drogi dla nas obojga.
W styczniu 2021 minie 16 lat jak jestem żoną.Dziewczyny,czytam Wasze posty i …mam tak samo.Mamy dwoje dzieci:syn 15 lat ZA,córka 10 lat autyzm.Przeszłam wszystko(cały czas przechodzę?żyję z tym):załamanie,depresja,samotność.Oszystkodsunęła się ode mnie najbliższa rodzina. Znikąd pomocy. Mam 42 lata.Miałam tyle planów,marzeń i szlag wszystko trafił.Ale kocham tą moją”trójcę”.Dodam,że milionowe próby rozmowy z mężem o moich uczuciach,problemach,kłopotach ,jednym uchem spadały A drugim wypadały.Tak jest do tej pory.Moje rozmowy z Nim o moim kształceniu(11 lat bez pracy),wyjściu z przyjaciółkami zawsze kończą się “zgrzytem”.Cholernie boję się przyszłości. Bardzo…Ale chyba(?)już się z tym pogodziłam.Trzymam za siebie ,za Was,za Nas kciuki.Jeśli chcecie “pogadać”napiszcie:martucha1143@wp.pl. Rada dla tych,które/którzy są krótko w związku z osobą ZA:jeśli bardzo kochacie to włącznie,ale walka będzie długa,bolesna i często przegrana.Jeśli nie macie takiej siły to uciekajcie.Pozdrawiam Wszystkich gorąco
Hej, czytam dziewczyny Wasze posty i jestem w szoku. Moja siostra też ma męża Aspi. Wszystkie te opisy, cechy, przeżycia siostry i moje subiektywne analizy mówią jedno, ludzie z Aspi są jak psychopaci. Bez uczuc, empatii, agresywni, niezdolni do miłości. Często bardzo inteligentni jak mój szwagier, manipulujący niczym demon, no opisy psychopatów i dorosłych Aspi to to samo. Dziedziczne jest to jak widzę, siostry synek też Aspi. Ja się tych ludzi po ludzku boje. I dla mnie Aspi to jak psychopata. Nie chcę nikogo obrażać ale przeżyłam już trochę, dostałam w kość od szwagra jego syna, siostra jest wrakiem człowieka. Nic tylko uciekać od takich ludzi, to jakas wada genetyczna, przenoszona na pokolenia, nic i NIKT nie jestem w stanie zmienić takich ludzi.
Po przeczytaniu musiałam najpierw się uspokoić. Uśpione emocje wytrysnęły litrami łez. Jestem 7 lat po rozwodzie z Aspergerowcem, choć nie zdiagnozowanym. Tą myśl, że to ZA podsunęła mi psycholog, do której siłą zaciągnęłam męża, grożąc, że albo terapia albo rozwód. Nie wytrzymał trzech spotkań (chciał tkwić w swoim poukładanym świecie, nie mógł dokonać żadnej zmiany w schematach bo twierdził, że wtedy się rozpadnie) mi zaś otworzyły się oczy. Do tej pory on był tym najmądrzejszym na świecie, chodząca Wikipedia, sam jest inżynierem ale pouczał lekarzy (położną podczas porodu instruował co ma robić), prawników, piekarzy, murarzy, wszyscy byli według niego za głupi lub zbyt leniwi. On nie obija się nigdy, zawsze jest zajęty pracą, nauką lub naprawianiem czegoś ew. sportem, ale tylko tak dla utrzymania zdrowia i sylwetki. Seks też tak traktował, jak punkt w tabeli “zdrowe nawyki”. Ja byłam histeryczką, chaosem, bałaganem w jego poukładanym życiu. Moje emocje go przerażały lub brzydziły. Moi znajomi trochę się go bali, bo bardzo wszystko krytykował i wymądrzał się w każdej dziedzinie. Nigdy nikogo nie chwali, tylko poprawia. Dopiero odchodząc od niego zobaczyłam w nim człowieka zaburzonego a nie “chama”, “robota bez uczuć”, dr Mengele z Auschwitz. Odeszłam w ostatnim momencie chyba. Dalej widziałam już tylko śmierć, pewnie moją z rozpaczy, że on nigdy nie będzie mnie tak kochał jak ja jego. Dla niego będę zawsze szeregowcem do musztrowania i nauki dyscypliny. Może też w furii zabiłabym jego, miałam już takie sny i fantazje. Zniszczył mnie psychicznie, choć nikogo tak nie kochałam. Odejście od niego było jak zamordowanie ojca, jak odcięcie sobie ręki (15 lat żyłam w poczuciu bycia od niego głupszą i lęku, że bez niego nie dam sobie rady, wszak on McGywer, umie zrobić wszystko, nawet helikopter ze spinacza). Moje życie jest teraz ciche i spokojne, niczym emerytura nad morzem. Jest dobrze, ale… Ucięta ręka nigdy nie odrośnie. Mogliśmy być szczęśliwi. Dwa warunki. O jego chorobie musiałabym wiedzieć od początku, wówczas może nie bolałoby tak bardzo jego zachowanie. Drugi jeszcze ważniejszy. Żadnych dzieci. Osoba z ZA nie powinna być rodzicem. Mamy dwoje, syn hmm, po prostu nadwrażliwy i z zaniżonym poczuciem wartości (pewnie przez ciągłe wyzwiska od debili), dał nam tak popalić dojrzewając i szukając potwierdzenia swojej wartości, że cała osiwiałam, a córka ma nerwicę lękowa, zaburzenia odżywiania, cięła się nie raz, od 10 lat na terapiach, na lekach też cyklicznie. Jest bardzo inteligentna, studiuje. Jeden psychiatra dopatrzył się ZA u niej ale zagroziła samobójstwem w przypadku kontynuowania tematu. Woli leczyć lęki. Do ZA nie chce się przyznać, a teraz już nic nie mogę, ma już 20 lat. Lata po rozwodzie poświęciłam terapii, i swojej i dzieci. Godziny rozmów z nimi, pracy, by poprawić relacje między nimi (ojciec bardzo ich nastawił przeciwko sobie, miał w komputerze tabelę porównującą syna i córkę jak byli mali, co wieczór robił im odprawę, wystawiał oceny za sprzątanie, posłuszeństwo itd, skończył to jak zrobiłam aferę na całą rodzinę. Uznał ze jestem nienormalna, nie chcę uczyć dzieci dyscypliny). Ogromna praca posprzątać po tym związku. Mogliśmy być razem bez dzieci, miał fascynujący intelekt i wiedzę, czułam się bezpiecznie, mając wrażenie że w razie wojny czy kataklizmu on będzie wszystko umiał zrobić. Mogliśmy być badaczami, notować skrupulatnie razem jakieś nowe gatunki roślin czy zwierząt, nie ważne w sumie jaka dziedzina, żyć gdzieś na odludziu, samowystarczalni, skromnie, wszystko go interesowało. Oprócz ludzi….
Gdyby ktoś chciał wymienić się myślą, wnioskami, wspomnieniami, jeśli potrzeba pomocy, zapraszam. Ja już stoję pewnie na dwóch nogach. Z brakiem ręki się pogodziłam.
heloiza.ciszewska@gmail.com
Dopiero od niedawna zaczęłam podejrzewać Aspergera u Partnera… Czytam Wasze historie i… to moje rozmowy, odczucia, łzy. Nieczuły na emocje. Łez nie widzi. Nie rozumie metafor. Nie domyśla się niczego między słowami. Nie można od niego niczego wymagać, bo jest od razu atak (słowny, ale…. Wciąż atak…). Nie można nic powiedzieć, zwrócić uwagi. Przestałam chcieć rozmów. On ich nie potrzebuje. Nie pptrzebuje uczuć. Emocji. Przerażają go, nie radzi sobie z nimi, noe rozumie ich. Ma syna małżeństwa, które zakończyło się zanim się poznaliśmy. Mam wrażenie, że tylko on się liczy. Ale kiedy tu iest… Czas spędzają osobno. Nawet z nim nie umie rozmawiać. Chłopiec zaczyna widzieć wybuchy gniewu. Zaczyna być nerwowy. Najważniejsze przesłanie: TO WSZYSTKO MOJA WINA. Najlepiej jak się przyznam od razu i będzie spokój. Mamy kredyt, nie wiem jak to zakończyć. Czuję, że już umarłam. A nadal żyję. Egzystuję. I mam wrażenie, że czekam na tą właściwą śmierć, że moje życie się skończyło… Mam maskę bez mimiki zamiast twarzy. Nie ma.sensu się uśmiechać. On tego nie odwzajemnia. Już to zrozumiałam. Rozmowy nie potrzebuje. Mijamy się, martwi…
KOCHANA, TAK BARDZO CHCIAŁABYM CIĘ PRZYTULIĆ…
Dziękuję Wam kobiety! Dobrnelam do końca komentarzy i teraz już wiem z kim jestem…. Niestety… mamy dwóch synków jeden podejrzewam ZA a drugi autyzm – już zdiagnozowany.
Jestem załamana tym z czym się mierze na co dzień i tym co z Waszych doświadczeń wynika.
Dla dobra dzieci powinnam odejść a z drugiej strony jak sama tak wymagających 3 i 6latka wychowam? 🙁
Żyje ostatnio w jakiejś dolinie łez, nie śpię po nocach, martwię się o przyszlosc i…nie widzę ratunku. Maz jest świetnym prawnikiem, pracuje po 15h na dobę, praca jest najważniejsza, ja i dzieci czuje jak mu przeszkadzamy w tym jego nałogu. Jest jak robot, moje łzy i uczucia są dla niego nieistotne. Mówi, że to ja mam problem z psychika i powinnam się leczyć. Zapisałam się na terapię, ale co to da. Życie moich dzieci i moje będzie bardzo trudne, z nim czy bez niego. 🙁
Cześć,
weszłam na tę stronę szukając jakiej kolwiek opowiedzi na temat życia z Aspi.
Jestem po rozwodzie i aktualnie w zwiazku z .. wydaje mi się, że Aspi.
Początki znajomości były zabójczo piękne, uniesienia, wzajemne starania. Czułam, że się zakochałam. On zreszta też dawał mi ku temu mnóstwo powodów. Na poczatku w wielu aspektach wspierał mnie itd. Wiedziałam, że w pewnym momencie dojdziemy do trudnego tematu, bo oboje mamy dzieci ( ja mam syna 9 lat, on córkę 10 lat i syna 13 ( z aspi).). No i doszliśmy do tego tematu.. Jako kobieta wyobrażałam sobie, że uda nam sie pogodzić te 2 osobne życia, tym bardziej, że dzieciaki nasze się znają i dogaduja. Wiedziałam, że jego syn ma Aspergera, ale nie miałam pojecia, że mój partner również może być Aspi.
Odkryłam to po kilki kłótniach, niedogadaniach się. Cos mi nie pasowało. Ja krzycze, złoszcze się itd w takich sytuacjach, on za kaązdym razem wszystkiego się wypiera. Ja tlumacze wszystko jak krowie na rowie. Mowie, że to co zrobił mnie zraniło, wykładam wszystkie swoje uczycia na stół, a potrafie usłyszeć od niego, że nie, to nie prawda.
I po takich kilku sytuacjach w przeciągu kilku miesięcy, kiedy zaczeło się miedzy nami psuć nagle mnie olszniło. Obserwowałam jego syna i widziałam jakie ma zachowania zwiazane z Aspi, i zaczełam te zachowania dostrzegać w partnerze. Oczywiście są też inne, które świadczą o znieczuleniu na czyjeś (moje) uczucia. Jest tak, że jeśli ja nie wyjdę z inicjawya to on się nie odzywa, wręcz niekiedy wycofuje, kiedy ja staje sie obojętna emocjonalnie. Kiedy zaczełam z nim rozmawiać o wspólnym zamieszkaniu, pytałam sie jak sobie to wyobraża etc. to kiedy ja o tym myślalam i mówilam to coś ze mna rozmawiał. Kiedy chcialam zobaczyć, czy potrafi sam wyjsc z inicjatywą tematu to od 3 miesiecy cisza na ten temat. Jest naprawde inteligentnym człowiekiem, z dużą wiedzą, na dobrym stanowisku. Ale zauważyłam, że jeśli chodzi o inteligencje emocjonalną i tworzenie relacji to jest wręcz “uposledzony”. nie dostrzega nic. Oprócz tego nie potrafi tworzyć wspólnego rodzinnego życia. Dla niego jego dzieci to jego problem, nie angażuje mnie w ich wspolne relacje, nigdy nie poprosi o pomoc (np. czy moglabym odebrać jego dzieci ze szkoly etc). Widzę, ze jest z nimi zrzyty. Dzieci nie ma łatwych. Syn aspi, ale córka też daje popalić swoim zachowaniem (czasami też się zastanawiam czy nie jest aspi).
Długo by pisać przykłady. Ogólnie stoje na rozstaju.. nie wiem co mam robić. Powiedziałam mu, że przypuszczam, że jest Aspi i że w zwiazku z tym może warto byłoby wyrobić sobie sposob komunikacji itd. Ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi ( nawet kiedy płakałam, przezywajac jego zachowania).
Szkoda mi tych kilku wspólnych lat, ale z drugiej strony będą po rozwodzie chcialabym juz jakos normalnie układać sobie życie, a nie ciagle mieć pod gorę.
Myślałam, że jestem sama z tym problemem. Jestem z osobą ZA od 7 lat. Udało mi się skutecznie poprosić mojego partnera o podjęcie próby diagnozy. Diagnoza jest znana od 1,5 roku. Trochę się zmieniło na lepsze, ale jakże mało…. Jestem wykończona. Czy są jakieś spotkania terapeutyczne osób z takim problemem?
Ula